Ale ta licencja działa tylko w granicach prawa. Jeśli posiadacz praw do mapy ogłasza w licencji ograniczenia niezgodne z ustawą, to możesz je uznać na zasadzie dobrej woli (bo chcesz być miły) albo na wszelki wypadek (bo druga strona może ci napsuć krwi). Przy czym - to chyba Lessig w “Wolnej kulturze” pisał - jeśli zbyt dużo osób zaczyna tak postępować, to praktyka sądowa też za tym idzie, więc nie jest to zjawisko bez znaczenia. I potem dopiero trzeba robić specjalne kampanie społeczne (http://prawokultury.pl/newsy/kampania-spoleczna-prawo-kultury/), żeby ludzie się nie bali robić tego, na co prawo już i tak im pozwala, czyli żeby z niego korzystali!
Prawo autorskie działa z automatu, tzn. nawet jeśli posiadacz praw nie napisał w ogóle żadnej licencji, to domyślnie nie możesz udostępniać kopii takiej mapy bez dostania od niego zgody (jeśli nie minęło jeszcze 70 lat od śmierci autora itp.), natomiast jeżeli tenże posiadacz niesłusznie sugeruje, że nie wolno ci różnych rzeczy wynikających z ustawy, bo akurat mu się nie podoba żebyś te rzeczy robił, to zdarzyło się już w Polsce, że sąd go naprostował (http://prawo.vagla.pl/node/7037).
Mnie chodzi tylko o ustalenie, czy mapy są utworem, czy może np. bazą danych albo jakimś innym tworem (np. materiałem urzędowym - vide sprawa Geoportalu), bo nie przyglądałem się jakie są wtedy ustalenia ustawowe, a zastanowiłem się na jakiej podstawie rysowanie na podkładzie albo zbieranie informacji z map itp. może w ogóle być nielegalne. Moim zdaniem na gruncie prawa autorskiego to jest tylko ściema i straszenie, a w najlepszym wypadku stwierdzenie, że komuś się to nie podoba.