Przyznam, że ciekawa dyskusja się wywiązała. Zasadnicze pytanie sprowadza się do tego, co to znaczy w tym przypadku “stan faktyczny”. No bo przecież bycie miastem, wsią, osadą, dzielnicą nie jest i nigdy nie było wynikiem posiadania jakichś określonych cech topograficznych, układu urbanistycznego, populacji, itp, tylko od zawsze jest to pewien “przywilej” nadawany wyłącznie w drodze decyzji administracyjnej (niegdyś właśnie w formie przywilejów lokacyjnych).
W związku z tym mam duże obawy, że spowoduje to dużą uznaniowość i subiektywizm, a przez to zarazem i niespójność w mapowaniu na różnych terenach, bo w imię mapowania tzw. “stanu faktycznego” (zakładając, że chodzi o jakąś bliżej nieokreśloną odległość miejscowości od miasta, którego formalnie jest dzielnicą) poświęcamy fundamentalną zasadę weryfikowalności. No bo skoro, nie trzymamy się oficjalnego statusu miejsca, to jak zweryfikować, czy coś istotnie jest wsią, czy dzielnicą miasta? Jakie kryteria przyjąć? Kiedy wieś staje się przedmieściem, bądź dzielnicą, a kiedy jest wciąż wsią? To, co dla jednych będzie wsią, w oczach innych będzie zasługiwać już na jakiś inny status. Póki trzymamy się oficjalnego podziału administracyjnego i kryteria są jasne, panuje w tym względzie ład, natomiast zrezygnowanie z tego będzie w istocie prowadzić do mapowania wg indywidualnego “widzimisię”- co zresztą wcale nie będzie dziwne, skoro nie będzie już jasnych kryteriów. A od tego już tylko krok, żeby np. nadać Bydgoszczy status stolicy Wielkiego Księstwa Litewskiego. No bo właściwie czemu nie? Jeżeli można zanegować “miejskość” jakiegoś obszaru, to dlaczego nie zrobić tego samego z granicami powiatów, województw, kraju…
Nie wspominając już o drobniejszych szczegółach, związanych np. z użyciem klucza is_in: typu place=town + is_in:town=* , być może niespójności w adresacji, itp.
Jestem sobie również w stanie wyobrazić sytuację, że dla na różnych płaszczyznach zastosowań danych z OSM może być kluczowe, do jakiego administracyjnie obszaru przynależy dana miejscowość i rozbieżności między stanem oczekiwanym - czyli w tym przypadku urzędowym, a zastanym na mapie, będą w efekcie podważać zaufanie do mapy.
O ile więc w przypadku informacji topograficznych wyższość stanu rzeczywistego nad danymi urzędowymi jest bezdyskusyjna (chociażby ze względu na możliwe błędy w oficjalnych danych), to w przypadku tego wszystkiego, co jest związane z podziałem administracyjnym jednak skłaniałbym się do pozostania przy stanie nadanym formalnie. Tu nie mamy już do czynienia z błędami w danych urzędowych, tylko ze świadomą decyzją samorządów w zakresie określenia statusu miejscowości, zwykle konsultowanych także z mieszkańcami danych terenów.
M.in. z tych względów, nie bez przyczyny pytałem wcześniej, jaki jest cel i zalety takiego podejścia? No bo wiecie - chodzi o to, żeby te plusy nie przesłoniły nam minusów
EDIT:
Ok, jeżeli tak stawiamy sprawę, to faktycznie nieco zmienia postać rzeczy, ale mimo wszystko mam poważne “wątpie” czy te dwie grupy tagów nie powinny być jednak w jakiś spójny i komplementarny sposób ze sobą powiązane. Odnośnie przykładu z Krakowem - wracam jednak do początku swojej wypowiedzi - gdyby został pozbawiony praw miejskich, to co wówczas miałoby stanowić o jego miejskości? Jakie kryteria klasyfikacji przyjąć? Zajmowaną powierzchnię, ludność, stosunek powierzchni zieleni do długości dróg “bitych”, ilość ławek w parkach, czas trwania hejnału ? Czego byś nie wybrał, zawsze będzie to kontrowersyjne, dlatego, że - jak napisałem na początku - bycie miastem od zarania dziejów nie jest definiowane przez geografię, lecz przez biurokrację - wprawdzie często wspomaganą przez lokalne znaczenie danego ośrodka, ale jak widać choćby nawet po kilku przykładach z tego tematu - nie zawsze. Niby pewne rzeczy czujemy intuicyjnie, ale potrzeba precyzyjnego określenia jakiegoś zestawu cech, żeby zachować weryfikowalność. Czyli w zasadzie prowadzi to do potrzeby rozwiązywania wielu problemów, które nie istnieją gdy trzymamy się oficjalnego podziału